3.10.2014

Mangistau part 3: Beket-Ata pilgrimage/ Mangistau, cz.3: Pielgrzymka do Beket Ata

No, I am not a Muslim. Neither do I go on pilgrimages. But being in Mangistau I could not NOT go on a Muslim pilgrimage to one of the most important places on the Islamic Religious Destination Map- Beket-Ata. Apparently, if you go on such pilgrimage 3 times, it equals going to Mecca in Saudi Arabia- the ultimate religious destination for Muslim people.
Beket Myrzagul-uly, born in Mangistau and educated in Uzbekistan, was a military leader and later a healer , a teacher and a prominent Sufi figure. He built several underground mosques around Mangistau Region and in the later part of his life he retreated to one of them, where he died, at the age of 63  (the same attained by the Prophet Muhammad) and where he was then buried.
Every day dozens of pilgrims, many more during holidays, make a bumpy, min. 4h, journey across the desert to pray for increased fertility or/and receive Beket-Ata’s inspiration… Hmm…
Around the mosque complex there is a chamber where you pray, the one with Beket-Ata grave and there is a chamber where you make a wish, circling a polished branch 3 times. There is a spring with healing water (slightly salty) as well. There is a long, steep walk down the hill and unforgettable panorama of vast expanses of semi-desert, moonscape like.
There are local people bringing live sheep, for a ritual meal, that is prepared and being feasted upon later in the evening by the group of pilgrims that are staying in the guesthouse overnight…
Wonderful experience, fascinating adventure and one of a very few opportunities of coming face to face with religious practices of Muslim people.

Most guidebooks provide quite detailed description of the trip so I will not be repeating it here. However, there is one website especially worth looking at, before visiting Beket- Ata. http://eurasia.travel/kazakhstan/cities_towns_places/western_kazakhstan/mangyshlak_peninsula/the_pilgrimage_route_to_beket_ata/beket-ata/
Most info is exactly the same as in the LP Central Asia guidebook, however there are some interesting legends included and quite useful info regarding “getting there & back”
If you want to get to Beket Ata you have a few options:
An organized tour, I have no info about the prices or such, check the Internet.
TUMBA newspaper, a daily newspaper where you can find plenty of adds from drivers willing to drive you to B-A from Aktau and back or from any other place of your choice. Great option for bigger groups as for one person it might be a bit pricey. You will be paying for a car, full or not price stays the same.
Public transport: Marshrutka to Zhanaozen bazaar (700 KZT) then a jeep or minibus to Beket Ata (3000-4000 KZT) which waits for you till the morning and gets you back to Zhanaozen. The important thing is that if you travel alone you have to get to Zhanaozen EARLY as most of the minibuses leave for Beket Ata by 10-11 am. Also, you will have to wake up early the next day, round 3-4 am to get back to town in time for another group to make their trip.
Also, I was told that nowadays most of the minibuses to Beket- Ata leave from Shetpe. Didn’t check it yet I think it is worth looking into. :)


_____________________________________________________________________________


Nie, nie jestem muzułmanką i nie zwykłam chodzić na pielgrzymki nawet we własnym kraju. Jednak będąc w Mangistau nie mogłam nie pójść śladami setek muzułmanów na pielgrzymkę do Beket Ata, jednego z ważniejszych destyncji na mapie Islamu. Podobno jeżeli pójdzie się do Beket Ata 3 razy równa się to wizycie w Mecce, w Arabii Saudyjskiej- najważniejszej pielgrzymce  w życiu religijnym każdego muzułmanina.
Beket Myrzagul-uly, urodzony się w rejonie Mangistau i edukowany  w Uzbekistanie, był wodzem w armii a potem uzdrowicielem, nauczycielem i szanowanym przedstawicielem Sufizmu. Za swojego życia wybudował on wiele podziemnych meczetów w rejonie Mangistau, gdzie w późniejszych latach swojego życia  się osiedlił i zmarł w wieku 63 lat (w tym samym wieku jak Prorok Muhammad) i gdzie został pochowany.
Każdego dnia dziesiątki pielgrzymów pokonują 4 godzinna trasę po wyboistej, pustynnej drodze aby modlić się o płodność i/lub inspirację przy grobie Beket Ata… Hmm….
Po przybyciu do kompleksu meczetowo-pielgrzymkowego można, a wręcz należy najpierw pójść do grobu Beket-Ata, pomodlić się wraz z imamem, potem, po przejściu do kolejnego pomieszczenia, należy okrążyć wypolerowana gałąź 3 razy, w myślach wyrażając prośbę do Beket Ata. Z meczetu zawsze zaś należy wychodzić tyłem, przekraczając próg najpierw prawa noga.
Schodząc  do meczetu po stromych wąskich stopniach mijamy lecznicze źródło ze słonawą wodą o bardzo specyficznym posmaku, krzyżujemy ścieżki ze stadem kozic górskich  a wszystko to w otoczeniu iście księżycowej panoramy.
Lokalni pielgrzymi często przywożą ze sobą żywą owcę, która po przygotowaniu do rytualnego posiłku jest konsumowana po zachodzie słońca, w czasie wieczornego posiłku, przez wszystkich którzy zostają na noc w domu gościnnym na terenie kompleksu…
Fantastyczne doświadczenie, pouczająca przygoda i jedyna w swoim rodzaju okazja aby być tak blisko praktyk religijnych muzułmanów.


Większość przewodników podaje całkiem dokładne detale wycieczki do Beket-Ata. Szczególnie wart polecenia jest przewodnik Bradt: Kazakhstan i strona:
Pomimo że, większość  info na stronie jest kopią info z przewodnika LP Azja Centralna (lub vice-versa ;) warto tam zajrzeć dla ciekawych legend i praktycznych wskazówek dotyczących logistyki i transportu.
Aby dostać się do Beket-Ata mamy kilka możliwości:
Zorganizowana wycieczka, zazwyczaj z agencji turystycznej. Niestety danych nie posiadam, Internetowe wyszukiwarki powinny pomóc.
Ogłoszenia w TUMBA, lokalnej gazecie. Znaleźć tam można wiele ogłoszeń kierowców,  którzy są chętni zawieść i przywieść turystę/ turystów do Beket-Ata z Aktau lub innego miejsca, ustalonego wcześniej z kierowca. Jest to świetna opcja dla większych grup turystów, min 4 osoby, jako że w tym przypadku płacimy za cały samochód, pełny lub nie, a nie za ilość miejsce w nim.
Transport publiczny: Marszrutka do Zhanaozen bazaar (700 KZT), następnie  wsiadamy do jeepa lub minibusa do Beket Ata (3000-4000 KZT). Odjeżdżamy gdy pojazd się zapełni.  I jeep i UAZ i minibus czekają na nas przed mauzoleum do rana (ustalone wcześniej z kierowca i współpasażerami) skąd potem zabierają nas z powrotem do Zhanaozen. Gdy podróżujesz samemu WAZNYM jest by być w Zhanaozen wcześnie rano jako że większość minibusów odjeżdża do Beket Ata przed godzina 10-11. Jeżeli zostajesz w kompleksie na noc, rankiem czeka wczesna pobudka, ok. 3-4, gdyż kierowca chce zdążyć do Zhanaozen przed 9 aby zabrać kolejna grupę pielgrzymów.
W Zhanaozen powiedziano mi tez ze większość minibusów do Beket Ata odjeżdża obecnie z Shetpe. Niestety nie sprawdziłam tej info, jednak myślę ze warto się temu przyjrzeć ;)








Guesthouse in the Beket-Ata mosque complex








14.09.2014

Mangistau part 2: Sherkala story/ Mangistau, cz.2: Historia Sherkala

Despite not being very impressed with Aktau, I was more than in awe when I got to see the Sherkala mountain and learn its story...

About 20km from the village of Shetpe, with uplands of Aktau ("White Mountain") and Karatau ("Black Mountain") along the way, there it is, in its glory- Sherkala "The Lion's Mountain". 
From the front it looks like a giant yurt, yet if you follow the road that leads to the mountain it changes its form and starts reminding a lion in a profile. 
In the past the Mangistau region was inhabited by Turkmen people coming to the area in the 10th c. A.D looking for water and grassland. The story has it that local people from around Sherkala attacked by hostile invading forces, probably Kazakhs, were hiding in the mountain for 4 months. Invaders were puzzled as to how defenders of Sherkala survived for so long without water. They paid the traitor and found out that there was a deep well running through the centre of the mountain. Invaders dug the tunnel, intercepted the well and cut of the water source. The locals had to surrender...


The best way to get to see the mountain is to get a marshrutka or Gazelle to Shetpe/Bazaar. There are also taxis ready to give you a ride to Shetpe or even to Sherkala for around 5000-7000 KZT. I took a gazelle from Aktau Bus Station (580 KZT- one way; 2h ride)
Then get yourselves prepared for some serious haggling. A taxi to Sherkala, both ways + waiting time and occasional stops on the way (pictures ;). I managed to get it for 3000 KZT, but I'm guessing it can be done for 2000-2500 KZT if you are lucky :)

______________________________________________________________

Pomimo tego, że miastem Aktau zbytnio zachwycona nie byłam, Region Mangistau ze swoim księżycowym krajobrazem i historyczną przeszłością zafascynował mnie w pełni.
Szczególnie góra Sherkala („Góra Lwa”), położona gdzieś pośrodku stepu, dziś średnio popularna atrakcja turystyczna, kiedyś twierdza obronna. Góra ta położona 20 km od najbliższej wsi, Shetpe, pomiędzy masywami Aktau („Biała Góra”) i Karatau („Czarna Góra”) z frontu wygląda jak gigantyczna jurta, dopiero gdy podjedziemy do niej od północy, zaczyna przypominać profil lwa.
W przeszłości region Mangistau był zamieszkany przez Turkmenów, którzy przybyli w te okolice ok. X wieku A.D, w poszukiwaniu wody i trawiastych pól. Legenda niesie, że gdy lokalni mieszkańcy okolic Sherkala zostali zaatakowani przez wroga, prawdopodobnie Kazachów, ukryli się oni w górze i zdołali się bronić przez 4 miesiące. Najeźdźcy zachodzili w głowę skąd ludzie ukrywający się w górze biorą wodę jednak po opłaceniu lokalnego zdrajcy odkryli, że przez środek góry biegnie głęboka studnia. Najeźdźcy wykopali tunel i przejęli studnię tym samym odcinając dopływ wody. Lokalna ludność musiała się poddać…

Najlepszym, nie-agencyjnym, sposobem aby zobaczyć górę jest złapanie marszrutki lub gazelle do Shetpe/ Bazaar. Z dworca autobusowego w Aktau marszrutki odchodzą często, 580 KZT- w jedną stronę; 2 godz. jazdy. Są też taksówki, spod bazaru w Aktau, gotowe zawieźć turystów do Shetpe lub nawet prosto do Sherkala za ok. 5000-7000KZT. Jeżeli jedziecie marszrutką, w Shetpe bądźcie przygotowani na poważne targowanie się. Taksówka spod bazaru w Shetpe do Sherkala, w dwie strony + czas oczekiwania i okazyjne przystanki na zdjęcia kosztuje ok. 3000 KZT. Myślę że dałoby się to zrobić już za 2000-2500 KZT jeżeli Wam się poszczęści …


Aktau mountain

Sherkala from afar

Remains of Silk Route ;)

Sherkala-front

Sherkala-north

Taxi's waiting...



Necropolis on the way

10.09.2014

Mangistau part 1: Aktau disappointment/ Mangistau, cz.1: Aktau- rozczarowanie.

It was high time. In the end, one cannot count on “awesomness”  only when travelling full time (sad, isn’t it? ;/)
For me the whole “all is perfect bubble” burst in Aktau. I seriously cannot remember when was the last time I was so disappointed with a city as a travel destination. Well, you would assume automatically, and correctly, that I had had some expectations. Well, yes. Aktau- the city built on oil industry. Not even 50 years old. Cosmopolitan, breezy, sleek. Full of possibilities and newly-riches. The Caspian Sea just round the corner. "A black pearl of the steppe" is what people tend to call it. What not to love? Expectations were definitely high…
And then the reality struck…

(Sorry guys, who live there/ come from there but…)

Accommodation
Being a seaside town Aktau should be better prepared for various types of travelers. In the end not everyone, especially backpackers, can afford spending 40$ a night for a so-so hotel. Absolutely NO hostels in the town! Guys, there are other industries apart from oil! Tourism is your future. Invest in it!

Logistics- reaching various touristic sites. 
While walking around the city I have spotted billboards announcing an International Tourism Conference that had taken the place in Aktau just a couple of days before me coming there (24-27.08.14). Well, I DO hope those in charge have managed to advertise the sites in Mangistau region properly! As it happens, during my tour around KZ, people kept asking me why I was going there…What was there to see?… Nobody really knew what interesting might be there in the West…apart from oil, chrom, uranium etc :/ Even in the city, and I should point out that there is no information office in Aktau, whatsoever, I was getting contradictory info/directions: There is no bus station/There are 4 bus stations/ Marshrutki to Shetpe are cancelled, only taxi!/ You can get to Shetpe in 3 ways: a bus, marshrutka or taxi…etc. I am not a fan of taxis and as long as public transport works, I would use it. Good thing is that, although the bus service in Mangistau is not very well developed, using a mix of marshrutkas and taxis you can get wherever you want. Providing, you know what to use and where to find it ;)

Traffic lights
I know that I am being picky now but…There is absolutely no consideration for pedestrians in A.! I was crossing the street with the heart upon my sleeve way to many times. Once there was an old lady "attached" to my elbow as she was afraid to cross the street by herself. And she was local! There are traffic lights for cars, sure there are. But pedestrians are to rely on their instincts, I guess, and good fortune to cross the streets safely. Abysmal experience. And sure, in Almaty sometimes there are no traffic lights either, however you can count on drivers stopping when they see you on the crossing. In Aktau, the best you gen get from the drivers is a horn blast and angry shake of their heads.

No street names-just numbers
Apart from the main road, The First Presidents Avenue, the street names do not exist in Aktau. The city is divided into regions and each building has a number. So to find a place you need to know the numbers of the region, building and flat. Most of the time I have no problems finding desired destination using a map while knowing the street name. In Aktau it took me 1,5h to find my way to the hotel…Stubbornly refusing to take a taxi, I was wandering hopelessly around 3 districts not being able to locate my destination at all. Asking passers-by did not help either.  Resigned, I was actually hailing a taxi when I saw the hotel across the street…Oh joy…;/

Beaches
As a regular seaside city, Aktau has an exciting and quite rich variety of seaside cafes, bars and restaurants. However, when it comes to the beaches, that you have right outside those bars, they are in the best case neglected, in the worst downright dirty “decorated” with broken bottles, rubbish bags and dirty nappies. To have a swim people prefer going outside of the town. Wouldn't it be more logical to keep the beach, that you have behind your threshold, neat? 

People…
Well… Maybe I got spoiled by the whole Kazakh hospitality experience so far and unconsciously I always count on people’s ever-present friendliness and helpful attitude. Or rather I used to count on that. Until Mangistau… At first I thought that maybe I was tired after 46h on the train and didn't see things objectively but since the first minutes in the city I sensed something was different. When I was asking for help or info (directions/building number/ when to get off of the bus) all I received were monosyllabic answers…Once, after I asked a question a woman stood up from the bench and walked away without a word. Sweet, isn’t it? Being in the best cases just reserved or/and unhelpful in some situations people in Mangistau seemed short of hostile. They don’t offer help, they do not say more than necessary, if anything at all, and they want to "get rid of you" ASAP. Call me a spoilt foreigner, however keeping in mind wonderful hospitality and warmth of people from so many other regions, while staying in Mangistau I couldn’t shake the impression that I was in a completely different country. Sure thing, it couldn't be my adored KZ…

Well, I wouldn't be fair not to mention some amazing people too. Fantastic taxi driver, Tolek, that was willing to drive me around the town, waited while I was running some errands, discussed politics and economy and charged me peanuts. Saule, a friendly girl  with a sunny smile that provides you with the best service possible in one of the Aktau's more pleasant cafes- Costas. Zhan and Erbol, two surgeons that I have met on my way to Beket-Ata that became great and thoughtful trip companions.
The interesting  fact is that, although met in Mangistau, they were there temporary or just passing through...

___________________________________________________________


To był już najwyższy czas. Przecież ktoś kto podróżuje długodystansowo nie może liczyć wyłącznie na „wspaniałości” na swojej drodze.  Dla mnie bańka „jakie to wszystko cudne” pękła w Aktau. Już nie pamiętam kiedy byłam tak rozczarowana miejscem na trasie. Rozczarowanie? Więc były jakieś oczekiwania? Ano były. Aktau- miasto młode, zbudowane na przemyśle naftowym. Kosmopolityczne, przestrzenne, nowoczesne.  Miasto pełne możliwości i nowobogackich ludzi biznesu. A za progiem morze kaspijskie. Ludzie nazywają Aktau czarną perłą stepu. Czego tu nie lubić?
Oczekiwania były wysokie, rzeczywiście. A życie je zweryfikowało ;)

Zakwaterowanie
Jako miasto nadmorskie, Aktau ze swoją bazą hotelarską powinno być lepiej przygotowane na przyjęcie różnego typu gości, szczególnie turystów z ogromnymi plecakami, którym nie w smak jest wydawanie 40$ za noc, w takim sobie hotelu. Bo że hosteli w Aktau nie ma, już nie wspominam. Ludzie, oprócz przemysłu naftowego są też inne sposoby na promowanie regionu! Przyszłość leży w turystyce. Inwestujcie w nią!

Logistyka czyli jak się dostać w miejsca nas interesujące
Kiedy spacerowałam po mieście, bilbordy obwieszczały, że w Aktau miała miejsce Międzynarodowa Konferencja Promocji Turystyki i Rekreacji regionu Mangistau. Mam nadzieję, że ludzie uczestniczący w niej postarali się dostatecznie zareklamować swój region na arenie światowej. Mogliby zacząć jednak od promocji krajowej, na dobrą sprawę. Kiedy jechałam do Aktau, ludzie w pociągu bardzo się temu dziwili, zapytywali co tam jest do oglądania, po co chcę tam jechać skoro tam nic nie ma poza naftą, chromem i uranem. Będąc już w mieście, kiedy pytałam o drogę lub wspominałam jakieś miejsce w okolicy, otrzymywałam sprzeczne info: Nie ma dworca autobusowego w Aktau/ W Aktau są 4 dworce autobusowe/Nie ma już marszrutek do Shetpe, tylko taxi!/ Do Shetpe można się dostać na 3 sposoby: autobusem, marszrutką lub taxi… etc. Osobiście wielką fanką taxi nie jestem i jeżeli można się dostać gdzieś używając transportu publicznego to go używam. Względy kulturowo-poznawcze a też bezpieczeństwa ;) Na dobrą sprawę w wiele miejsc można się dostać marszrutkami lub „gazelami” jednak trzeba się nieźle napocić dowiadując się skąd takowe odjeżdżają i jakie trasy obejmują.

Przechodzenie przez jezdnie
Wiem, wiem czepiam się już, ale… Jeżeli chodzi o ruch uliczny to dla przechodniów w Aktau nie ma absolutnie żadnego poważania. A prościej, ma się ich „gdzieś”. Nie zliczę ile razy przechodziłam ulicę z dużą na ramieniu, bo a nuż zaraz mnie ktoś rozjedzie.  Raz przechodziłam ze staruszką, MIEJSCOWĄ, uczepioną mojego ramienia,  bo sama bała się wejść na „zebry”. Światła? Tak są, dla samochodów. Przechodnie kierują się instynktem i liczą na szczęście. I tak, wiem, w Almaty też nie zawsze można liczyć na światła drogowe, jednak kierowcy są bardziej uprzejmi, zatrzymując się przed przejściem dla pieszych, nawet na najbardziej ruchliwej ulicy. W Aktau, na co można liczyć od kierowców to  dźwięk klaksona i popukiwanie się w czoło.

Bezimienne ulice
W Aktau tylko główna ulica ma nazwę: Aleja Pierwszego Prezydenta. (Typowe, czyż nie? ;)) Reszta miasta jest podzielona numerycznie na rejony, budynki i pomieszczenia. I tak, jak zazwyczaj nie mam problemu z rozszyfrowywaniem map i w 98% udaje mi się dotrzeć do celu, to w Aktau błądzenie po 3 rejonach w poszukiwaniu hotelu zajęło mi 1,5h. Uparcie nie chciałam korzystać z taxi więc spacer się nieco przedłużył. Bardzo „dogodnie” nie wszystkie budynki mają tabliczki z numerami, a też nie wiadomo dokładnie gdzie jeden rejon się kończy a drugi zaczyna… Świetny trening…cierpliwości :/

Plaże…
Jak to bywa w nadmorskich miejscowościach, przybrzeżnych kawiarni, barów i restauracji jest zazwyczaj bez liku. W Aktau przyplażowe centrum rozrywkowe też jest dosyć bogate i zróżnicowane. Jednak same plaże pozostawiają już wiele do życzenia. Te blisko centrum są wąskie i gęsto okraszone różnego rodzaju odpadkami, z brudnymi pieluchami włącznie. W rezultacie, mimo iż plaża jest pod nosem większość mieszkańców jeździ poza miasto. Logicznie, czyż nie? Po co dbać o to, co się ma za progiem.

Mieszkancy Mangistau
Hmm… Kazachska gościnność, przyjacielskość i chęć pomocy mnie rozpuściły. Nie ma innego wytłumaczenia. W czasie mojej podróży po KZ nie doświadczyłam niczego innego poza lokalnym szczerym zainteresowaniem, chęcią pomocy i przyjacielskim nastawieniem. To ich wina, że do tego przywykłam, prawda? A potem przyjechałam do Mangistau… W pierwszej chwili myślałam, że to tylko mylne wrażenie, spowodowane zmęczeniem po 46 godzinnej podroży pociągiem. Jednak po pewnym czasie wiadomo już było, że coś jest nie tak. Kiedy pytałam o drogę/ numer budynku/ przystanek autobusowy  otrzymywałam jedynie monosylabiczne odpowiedzi. Jedna kobieta po moim pytaniu wręcz wstała z ławki i odeszła bez słowa. Ludzie bardzo mało się uśmiechają a ich srogie miny nie zachęcają zbytnio do nawiązywania lokalnych znajomości. W niektórych przypadkach byli „tylko” powściągliwi lub niepomocni,  w niektórych sytuacjach zachowywali się wręcz wrogo. Sami nie zaoferują pomocy, mówią tylko tyle ile potrzeba i chcą się od ciebie „uwolnić” najszybciej jak to możliwe. Może mówię jak typowo rozpieszczony obcokrajowiec, jednak mając w pamięci wspaniałą gościnność i ciepło ludzi z innych regionów, nie mogłam się oprzeć wrażeniu że przebywając w Mangistau, jestem  w kompletnie innym kraju, absolutnie nie moim „ulubionym” Kazakchstanie…


Oczywiście było by nie fair nie wspomnieć też o ludziach których poznałam w Mangistau, fantastycznych, pomocnych i radosnych, którzy odstawali od ponurego i srogiego ogółu. Tolek- kierowca. Dyskutowaliśmy o polityce, ekonomi i  Smoleńsku podczas gdy woził mnie po mieście tam i z powrotem, za grosze. Saule, przemiła kelnerka ze słonecznym uśmiechem, świetnie reprezentująca jedna z przyjemniejszych kawiarni w Aktau- Costas. Erbol i Zhan, dwóch chirurgów, których poznałam w drodze do Beket-Ata, przesympatyczni i troskliwi kompani w podróży. Co interesujące, mimo że wszystkich ich poznałam w Mangistau, byli oni tam jedynie przejazdem lub tymczasowo… 


Old-ish part of Aktau

New architecture



Around the Aktau city




6.09.2014

Astana- the capital/ Astana- znaczy stolica

In 1994 President N. took everyone by surprise deciding to move the KZ capital, from much cherished Almaty to Akmola- place in the middle of the steppe with freezing winters and biting winds. The decision was finalized in December 1997, and later the name of the city was changed to Astana, a capital.  
Why go to so much trouble establishing a new capital while the old one was perfectly fine and booming, following independence in 1991?

Some say, it’s because of the vulnerability of the terrain in the South- geologically unstable and prone to earthquakes. After what happened to Almaty city in 1887 and then in 1910, when the city was “flattened”, the President’s move sounded rather wise. Nobody wants their capital to be wiped out in the matter of seconds…
Other say that crowded by Tien-Shan mountains Almaty had no potential for further geographical expansion and the  growth of population.
Yet there are some political voices claiming that Almaty was too close to Chinese border and too far from the Russian one, therefore with no central vantage point. Astana, centrally located, was meant to be a “gate” between Europe and Asia, at the same time keeping a close eye on its neighbours.
Also, let’s not forget about the symbolism of the whole “moving”.  A new independent country, a new capital, a fresh start... Well thought through! :)

And what a “moving” it’s been!  Foreign designers planning the city, foreign architects designing the administrative buildings. Apartment blocks, malls and  office building being build in a matter of months. Ever present cranes on the horizons. Each construction more original and futuristic than the previous one. ….and after 17 years, it is still not the end. The possibilities seem unlimited. Well, the empty steppe around Astana certainly gives the food for imagination.

After first doubts, now majority of citizens set off to Astana pursuing the finest, apparently, education, the top employment and the most lucrative deals.
And Almaty? Still thriving, still breathtakingly inspiring and wonderfully eclectic and still considered a cultural capital of KZ.

*** Why am I mentioning Astana since it was not on my itinerary? And, moreover, WHY do I attach winter pics? Well, it was one of my unplanned stops on the way to even more unplanned Karaganda...and I thought it would be a waste not to share ;) The pics are from my December 2013 trip to the capital. In winter, it seems an entirely different city...

_____________________________________________________________

W 1994 roku, Prezydent N. ogłosił, zaskakując tym samym wszystkich, że stolica Kazakchstanu zostanie przeniesiona. Na nowe centrum dowodzenia wybrał małe miasto na północy kraju z mroźnymi zimami otoczone bezkresem stepu- Akmola.

Decyzja została sfinalizowana w 1997, a następnie nazwa miasta została zmieniona z Akmola na Astana, co znaczy „stolica”.
Po co stwarzać sobie dodatkowe problemy z budowaniem nowej stolicy podczas gdy wtedy obecna, Almaty, była w najlepszym porządku?

Niektórzy twierdzą, że powodem mogła być niestabilność tektoniczna i co za tym idzie, częste trzęsienia ziemi. W 1887, roku podczas jednego z takich trzęsień (M7.3), Almaty zostało prawie zrównane z ziemią. W takich okolicznościach, decyzja Prezydenta wydaje się logiczna. Nikt nie chce aby najważniejsze miasto w kraju zostało doszczętnie zniszczone w przeciągu sekund…
Inni twierdzą, że Almaty, położone w dolinie i otoczone przez Tien-Shan, nie miało już możliwości dalszej ekspansji geograficznej i przyrostu populacyjnego.
Są też tacy, którzy twierdzą że powodem przeniesienia stolicy była jego geopolityczna lokalizacja. Almaty jest położone zbyt blisko granicy chińskiej a zbyt daleko od granicy rosyjskiej więc bez odpowiedniego punktu obserwacyjnego.
Astana, centralnie zlokalizowana, miała być nie tylko „wrotami” z Europy do Azji, ale miała też trzymać na oku obu sąsiadów.
Nie zapominajmy też o symbolice całego „przeniesienia”- nowy, niepodległy kraj, nowa stolica, nowy początek. Dobrze przemyślane :)

I cóż za „przeprowadzka” to była! Zagraniczni projektanci i architekci planujący miasto i wcielający w życie swoje ekstrawaganckie pomysły. Bloki, centra handlowe, hotele i budynki biurowe powstawały w przeciągu miesięcy. Na horyzoncie do tej pory królują dźwigi i nowo rozpoczęte budowle. Kolejna konstrukcja jeszcze bardziej oryginalna i jeszcze bardziej futurystyczna niż ta poprzednia. I po 17 latach końca nie widać! Możliwości wydają się nieograniczone. Miejsca jest na pewno pod dostatkiem a pusty step dookoła tylko karmi wyobraźnię 
Na początku mieszkańcy Kazachstanu nieufnie odnosili się do nowej stolicy, miejscem do 1994 roku utożsamienym z syberyjską zimą i  politycznym wygnaniem.
Teraz, większość przybywa do Astany w poszukiwaniu najlepszego wykształcenia, intratnego zatrudnienia i lukratywnych ofert biznesowych.
A Almaty? Wciąż kwitnąca, świetnie prosperująca i fascynująco eklektyczna. Inspirując, nadal jest uważana za kulturową stolicę Kazakhstanu.

*** Dlaczego post o Astanie, skoro nie było jej w planie? A do tego z zimowymi zdjęciami?
Cóż, Astana okazała się nieplanowanym przystankiem do jeszcze bardziej nieplanowanej Karagandy… szkoda by było nie wykorzystać okazji ;) Zdjęcia pochodzą z grudniowej wycieczki do stolicy. W zimie, wydaje się ona całkiem innym miejscem…




"Father Frost"

Fishing in Ishim

Along right bank of Ishim
Up and up....

In front of  the circus

Astana's architecture

Baiterek Tower, Khan Shatyr in the back

"Northern Lights" buildings and Baiterek

Kazakhstan Central Concert Hall

Baiterek Tower, looking from Khan Shatyr
Khan Shatyr Complex. It has a beach and a pool on the top floor.





From Baiterek Tower: Ak Orda (the presidential palace) and left:House of Government, right: Parliament
 (two golden conical buildings)


From Baiterek: the mosque, behind only steppe


Wedding photo session with President's handprint- essential.

Baiterek: President N's handprint in 2kg lump of gold.
You need to make a wish ;)

29.08.2014

Burabay- following the legend/ Burabay- w pogoni za legendą

It all has started with a legend told me by one of my students back in Almaty…
It was 18th century. Ablai Khan has just returned to Burabay from fighting Dzhungars (tribe from western Mongolia) bringing lots of treasures which he started dividing among his batyrs (lieutenants). One of the “jewels”, though, was a beautiful Dzhungar princess whom all batyrs wanted to marry. The girl, crafty as she was, devised a competition. (She had no plans to marry any of the batyrs as she had her “true love” back home where she wanted to return asap) Anyway, she arranged for her handkerchief to be placed at the top of the hill and said: “I will marry the one who will shoot my handkerchief with an arrow. But you, guys, need to fire from the base of the hill”. Everyone tried and everyone failed and hence the hill was named Okzhetpes – Kazakh for “unreachable by arrows”. However, as the legend has it,  the girl was still banned from returning home so she went and drowned herself in the lake. Then another stone was created Zhumbaktas- Mystery Stone, that looks a little like a Sphinx. People believe that is symbolizes girls bravery and fidelity… Well…
I love all kinds of legends and unconventional story endings therefore I had to check the place out. Advertised as Kazakh Switzerland, Burabay has undeniable charm of a resort town in making.  Still provincial enough to be genuine and welcoming but with more and more 4-star hotels being built for Astana Elite. Rumour has it that the roads are so well kept  because of the president N. who likes having his little getaways there.
For me, the lake itself is captivating at any time of the day, during any weather. With the Kokshetau mountain in the background it remind me a little of Scottish Highlands…and maybe that’s why I have prolonged my stay there J
As the summer season came to an end with me being there I can honestly tell you DO come after the season, e.g. September. It is still warm (the water in the lake was amazingly warm over my whole stay there) but without the crowds that make Burabay look like Woodstock village.
The best way to get to Burabay is from Astana: by bus, train or Elektrichka (ask at the train station) from Astana. It takes about 3h.
Although you arrive at station Resort Burabay, it is not THE Burabay yet, it’s Schuchinsk- a nearby town. You will have to take bus/marshrutka from the bust station that will take you to the actual  Burabay village. There are many buses going to the village, running whole day long. Or you can take a taxi J.
For more info: http://www.myburabay.kz/
For accommodation: If your body requires extra comfort and care you will have no problems finding something suitable in guidebooks or online.
For budget travellers I would suggest looking into renting a flat-share/ a cabin. This great website http://www.apartamenty.kz/ should help you out. Well worth it.

Trips: a great choice of option in local tourist agencies. You c an decide between various treks, Mt. Kokshetau climbing, horse riding, mud baths and other. Prices are very reasonable.

 ________________________________________________________________________________

Wszystko zaczęło sie od legendy opowiedzianej jeszcze w Almacie przez jednego z moich uczniów…
Historia miała miejsce w 18 wieku. Ablai Khan właśnie wrócił do Burabay z kolejnej potyczki z Dżungarami (wojownikami z zachodniej Mongolii) przywożąc ze sobą ogrom skonfiskowanych wrogom kosztowności, które rozdzielał pomiędzy swoich dowódców… Jednym ze „klejnotów” była piękna dżungarska księżniczka, którą wszyscy dowodzący chcieli poślubić. Dziewczyna, nie miała w planach żadnego zamążpójścia, a szczególnie z Kazachem, gdyż w ojczyźnie czekał na nią jej wybranek. Musiała działać szybko.  Jako że była dosyć sprytna zorganizowała konkurs. Kazała położyć  swoja chusteczkę na szczycie wzgórza wznoszącego się kolo jeziora. „Tego poślubię, powiedziała, kogo strzała trafi moja chusteczkę. Ale, ale panowie! Musicie strzelać stojąc u podnóża góry”.
Wszyscy próbowali, nie wygrał nikt. W rezultacie góra otrzymała nazwę Okzetpes- kaz. „niedosięgniona przez strzały”. Happy Endu jednak nie było. Szybko okazało się że księżniczka jednak nie może wrócić do swojej ojczyzny, więc zdesperowana dziewczyna rzuciła się w otchłań jeziora i utonęła. W niedługim czasie po tym, w niewielkiej odległości od Okzetpes, uformowała się tajemnicza góra, wyglądem przypominająca egipskiego sfinksa. Mieszkańcy nazwali ją „tajemniczą górą”- Zhumbaktas, wierząc że symbolizuje on odwagę i wierność Dżungarskiej księżniczki… Hmmmmm….
Uwielbiam wszelkiego rodzaju legendy i podania… Im bardziej „niekonwencjonalne” zakończenie tym lepiej J Postanowiłam zawitać do rozchwalanego Burabay, reklamowanego też jako „kazachska Szwajcaria”. Kiedy dotarłam na miejsce przywitał mnie 40 stopniowy upał i tłumy jak na bazarze w dzień targowy ;) Niemniej jednak, miasteczko okazało się miejscem urokliwym, którego potencjał komercyjny już zaczęto wykorzystywać. Mimo że jeszcze nie zatraciło ono swojej małomiasteczkowej autentyczności i gościnności, gdy się rozejrzymy wszędzie widać konstrukcje kolejnych hoteli i kompleksów wypoczynkowych dla m.in. Elity z Astany… Wieść niesie, że droga w Burabay dlatego jest tak zadbana bo sam prezydent przyjeżdża tam wypoczywać…
W całej miejscowości to właśnie jezioro samo w sobie jest szczególnie zachwycające. O każdej porze dnia i w każdą pogodę. Spoglądając od strony wioski , widać szczyt góry Kokshetau w tle i ten widok niezmiernie przypomina mi Highlands w Szkocji. Może to dlatego zdecydowałam się zostać dłużej niż początkowo planowałam ;)
Jako że miałam okazje zobaczyć Burabay i w sezonie i poza nim- jedna rada: jeżeli nie lubicie tłumu sezonowych wczasowiczów typu hotel-plaża-bar sugeruje jechać po sezonie, np. we wrześniu. Pogoda jest wciąż świetna, woda w jeziorze ciepła  a Burabay nie wygląda jak Przystanek Woodstock.
Do Burabay najlepiej dotrzeć z Astany autobusem, busem, pociągiem lub Elektriczką (pytać na stacji kolejowej). Podroż zabiera 3 godz. Pociągiem dojeżdża się do stacji Resort Burabay, jednak to jeszcze nie NASZE Burabay a Schuchinsk, pobliskie miasto. Tam tez dojeżdżamy autobusem i Elektriczką. Stamtąd do Burabay już tylko ok. 40 min busem, które kursują często I cały dzień- koszt 150KZT. Jest też taxi za ok. 2000KZT.
Więcej info na: http://www.myburabay.kz/
Zakwaterowanie:  Wybór hoteli i kompleksów Spa jest duży- reklamowany i w przewodnikach i w Internecie. Dla tych co preferują oszczędne zakwaterowanie polecam: http://www.apartamenty.kz/
Wycieczki: na miejscu można przebierać w opcjach wycieczek u miejscowych firm turystycznych. Proponują one rożnego rodzaju trekki, wspinaczki na Mt. Kokshetau, kąpiele, jazdy konne i inne. Ceny całkiem przystępne.

Northern steppe

Burabay Lake

Okzetpes i Zhumbaktas  




Public vs. private beach

Around the village

"Tiotia" selling crayfish, sausages, sweetcorn and...beer ;)





The season ended...