10.09.2014

Mangistau part 1: Aktau disappointment/ Mangistau, cz.1: Aktau- rozczarowanie.

It was high time. In the end, one cannot count on “awesomness”  only when travelling full time (sad, isn’t it? ;/)
For me the whole “all is perfect bubble” burst in Aktau. I seriously cannot remember when was the last time I was so disappointed with a city as a travel destination. Well, you would assume automatically, and correctly, that I had had some expectations. Well, yes. Aktau- the city built on oil industry. Not even 50 years old. Cosmopolitan, breezy, sleek. Full of possibilities and newly-riches. The Caspian Sea just round the corner. "A black pearl of the steppe" is what people tend to call it. What not to love? Expectations were definitely high…
And then the reality struck…

(Sorry guys, who live there/ come from there but…)

Accommodation
Being a seaside town Aktau should be better prepared for various types of travelers. In the end not everyone, especially backpackers, can afford spending 40$ a night for a so-so hotel. Absolutely NO hostels in the town! Guys, there are other industries apart from oil! Tourism is your future. Invest in it!

Logistics- reaching various touristic sites. 
While walking around the city I have spotted billboards announcing an International Tourism Conference that had taken the place in Aktau just a couple of days before me coming there (24-27.08.14). Well, I DO hope those in charge have managed to advertise the sites in Mangistau region properly! As it happens, during my tour around KZ, people kept asking me why I was going there…What was there to see?… Nobody really knew what interesting might be there in the West…apart from oil, chrom, uranium etc :/ Even in the city, and I should point out that there is no information office in Aktau, whatsoever, I was getting contradictory info/directions: There is no bus station/There are 4 bus stations/ Marshrutki to Shetpe are cancelled, only taxi!/ You can get to Shetpe in 3 ways: a bus, marshrutka or taxi…etc. I am not a fan of taxis and as long as public transport works, I would use it. Good thing is that, although the bus service in Mangistau is not very well developed, using a mix of marshrutkas and taxis you can get wherever you want. Providing, you know what to use and where to find it ;)

Traffic lights
I know that I am being picky now but…There is absolutely no consideration for pedestrians in A.! I was crossing the street with the heart upon my sleeve way to many times. Once there was an old lady "attached" to my elbow as she was afraid to cross the street by herself. And she was local! There are traffic lights for cars, sure there are. But pedestrians are to rely on their instincts, I guess, and good fortune to cross the streets safely. Abysmal experience. And sure, in Almaty sometimes there are no traffic lights either, however you can count on drivers stopping when they see you on the crossing. In Aktau, the best you gen get from the drivers is a horn blast and angry shake of their heads.

No street names-just numbers
Apart from the main road, The First Presidents Avenue, the street names do not exist in Aktau. The city is divided into regions and each building has a number. So to find a place you need to know the numbers of the region, building and flat. Most of the time I have no problems finding desired destination using a map while knowing the street name. In Aktau it took me 1,5h to find my way to the hotel…Stubbornly refusing to take a taxi, I was wandering hopelessly around 3 districts not being able to locate my destination at all. Asking passers-by did not help either.  Resigned, I was actually hailing a taxi when I saw the hotel across the street…Oh joy…;/

Beaches
As a regular seaside city, Aktau has an exciting and quite rich variety of seaside cafes, bars and restaurants. However, when it comes to the beaches, that you have right outside those bars, they are in the best case neglected, in the worst downright dirty “decorated” with broken bottles, rubbish bags and dirty nappies. To have a swim people prefer going outside of the town. Wouldn't it be more logical to keep the beach, that you have behind your threshold, neat? 

People…
Well… Maybe I got spoiled by the whole Kazakh hospitality experience so far and unconsciously I always count on people’s ever-present friendliness and helpful attitude. Or rather I used to count on that. Until Mangistau… At first I thought that maybe I was tired after 46h on the train and didn't see things objectively but since the first minutes in the city I sensed something was different. When I was asking for help or info (directions/building number/ when to get off of the bus) all I received were monosyllabic answers…Once, after I asked a question a woman stood up from the bench and walked away without a word. Sweet, isn’t it? Being in the best cases just reserved or/and unhelpful in some situations people in Mangistau seemed short of hostile. They don’t offer help, they do not say more than necessary, if anything at all, and they want to "get rid of you" ASAP. Call me a spoilt foreigner, however keeping in mind wonderful hospitality and warmth of people from so many other regions, while staying in Mangistau I couldn’t shake the impression that I was in a completely different country. Sure thing, it couldn't be my adored KZ…

Well, I wouldn't be fair not to mention some amazing people too. Fantastic taxi driver, Tolek, that was willing to drive me around the town, waited while I was running some errands, discussed politics and economy and charged me peanuts. Saule, a friendly girl  with a sunny smile that provides you with the best service possible in one of the Aktau's more pleasant cafes- Costas. Zhan and Erbol, two surgeons that I have met on my way to Beket-Ata that became great and thoughtful trip companions.
The interesting  fact is that, although met in Mangistau, they were there temporary or just passing through...

___________________________________________________________


To był już najwyższy czas. Przecież ktoś kto podróżuje długodystansowo nie może liczyć wyłącznie na „wspaniałości” na swojej drodze.  Dla mnie bańka „jakie to wszystko cudne” pękła w Aktau. Już nie pamiętam kiedy byłam tak rozczarowana miejscem na trasie. Rozczarowanie? Więc były jakieś oczekiwania? Ano były. Aktau- miasto młode, zbudowane na przemyśle naftowym. Kosmopolityczne, przestrzenne, nowoczesne.  Miasto pełne możliwości i nowobogackich ludzi biznesu. A za progiem morze kaspijskie. Ludzie nazywają Aktau czarną perłą stepu. Czego tu nie lubić?
Oczekiwania były wysokie, rzeczywiście. A życie je zweryfikowało ;)

Zakwaterowanie
Jako miasto nadmorskie, Aktau ze swoją bazą hotelarską powinno być lepiej przygotowane na przyjęcie różnego typu gości, szczególnie turystów z ogromnymi plecakami, którym nie w smak jest wydawanie 40$ za noc, w takim sobie hotelu. Bo że hosteli w Aktau nie ma, już nie wspominam. Ludzie, oprócz przemysłu naftowego są też inne sposoby na promowanie regionu! Przyszłość leży w turystyce. Inwestujcie w nią!

Logistyka czyli jak się dostać w miejsca nas interesujące
Kiedy spacerowałam po mieście, bilbordy obwieszczały, że w Aktau miała miejsce Międzynarodowa Konferencja Promocji Turystyki i Rekreacji regionu Mangistau. Mam nadzieję, że ludzie uczestniczący w niej postarali się dostatecznie zareklamować swój region na arenie światowej. Mogliby zacząć jednak od promocji krajowej, na dobrą sprawę. Kiedy jechałam do Aktau, ludzie w pociągu bardzo się temu dziwili, zapytywali co tam jest do oglądania, po co chcę tam jechać skoro tam nic nie ma poza naftą, chromem i uranem. Będąc już w mieście, kiedy pytałam o drogę lub wspominałam jakieś miejsce w okolicy, otrzymywałam sprzeczne info: Nie ma dworca autobusowego w Aktau/ W Aktau są 4 dworce autobusowe/Nie ma już marszrutek do Shetpe, tylko taxi!/ Do Shetpe można się dostać na 3 sposoby: autobusem, marszrutką lub taxi… etc. Osobiście wielką fanką taxi nie jestem i jeżeli można się dostać gdzieś używając transportu publicznego to go używam. Względy kulturowo-poznawcze a też bezpieczeństwa ;) Na dobrą sprawę w wiele miejsc można się dostać marszrutkami lub „gazelami” jednak trzeba się nieźle napocić dowiadując się skąd takowe odjeżdżają i jakie trasy obejmują.

Przechodzenie przez jezdnie
Wiem, wiem czepiam się już, ale… Jeżeli chodzi o ruch uliczny to dla przechodniów w Aktau nie ma absolutnie żadnego poważania. A prościej, ma się ich „gdzieś”. Nie zliczę ile razy przechodziłam ulicę z dużą na ramieniu, bo a nuż zaraz mnie ktoś rozjedzie.  Raz przechodziłam ze staruszką, MIEJSCOWĄ, uczepioną mojego ramienia,  bo sama bała się wejść na „zebry”. Światła? Tak są, dla samochodów. Przechodnie kierują się instynktem i liczą na szczęście. I tak, wiem, w Almaty też nie zawsze można liczyć na światła drogowe, jednak kierowcy są bardziej uprzejmi, zatrzymując się przed przejściem dla pieszych, nawet na najbardziej ruchliwej ulicy. W Aktau, na co można liczyć od kierowców to  dźwięk klaksona i popukiwanie się w czoło.

Bezimienne ulice
W Aktau tylko główna ulica ma nazwę: Aleja Pierwszego Prezydenta. (Typowe, czyż nie? ;)) Reszta miasta jest podzielona numerycznie na rejony, budynki i pomieszczenia. I tak, jak zazwyczaj nie mam problemu z rozszyfrowywaniem map i w 98% udaje mi się dotrzeć do celu, to w Aktau błądzenie po 3 rejonach w poszukiwaniu hotelu zajęło mi 1,5h. Uparcie nie chciałam korzystać z taxi więc spacer się nieco przedłużył. Bardzo „dogodnie” nie wszystkie budynki mają tabliczki z numerami, a też nie wiadomo dokładnie gdzie jeden rejon się kończy a drugi zaczyna… Świetny trening…cierpliwości :/

Plaże…
Jak to bywa w nadmorskich miejscowościach, przybrzeżnych kawiarni, barów i restauracji jest zazwyczaj bez liku. W Aktau przyplażowe centrum rozrywkowe też jest dosyć bogate i zróżnicowane. Jednak same plaże pozostawiają już wiele do życzenia. Te blisko centrum są wąskie i gęsto okraszone różnego rodzaju odpadkami, z brudnymi pieluchami włącznie. W rezultacie, mimo iż plaża jest pod nosem większość mieszkańców jeździ poza miasto. Logicznie, czyż nie? Po co dbać o to, co się ma za progiem.

Mieszkancy Mangistau
Hmm… Kazachska gościnność, przyjacielskość i chęć pomocy mnie rozpuściły. Nie ma innego wytłumaczenia. W czasie mojej podróży po KZ nie doświadczyłam niczego innego poza lokalnym szczerym zainteresowaniem, chęcią pomocy i przyjacielskim nastawieniem. To ich wina, że do tego przywykłam, prawda? A potem przyjechałam do Mangistau… W pierwszej chwili myślałam, że to tylko mylne wrażenie, spowodowane zmęczeniem po 46 godzinnej podroży pociągiem. Jednak po pewnym czasie wiadomo już było, że coś jest nie tak. Kiedy pytałam o drogę/ numer budynku/ przystanek autobusowy  otrzymywałam jedynie monosylabiczne odpowiedzi. Jedna kobieta po moim pytaniu wręcz wstała z ławki i odeszła bez słowa. Ludzie bardzo mało się uśmiechają a ich srogie miny nie zachęcają zbytnio do nawiązywania lokalnych znajomości. W niektórych przypadkach byli „tylko” powściągliwi lub niepomocni,  w niektórych sytuacjach zachowywali się wręcz wrogo. Sami nie zaoferują pomocy, mówią tylko tyle ile potrzeba i chcą się od ciebie „uwolnić” najszybciej jak to możliwe. Może mówię jak typowo rozpieszczony obcokrajowiec, jednak mając w pamięci wspaniałą gościnność i ciepło ludzi z innych regionów, nie mogłam się oprzeć wrażeniu że przebywając w Mangistau, jestem  w kompletnie innym kraju, absolutnie nie moim „ulubionym” Kazakchstanie…


Oczywiście było by nie fair nie wspomnieć też o ludziach których poznałam w Mangistau, fantastycznych, pomocnych i radosnych, którzy odstawali od ponurego i srogiego ogółu. Tolek- kierowca. Dyskutowaliśmy o polityce, ekonomi i  Smoleńsku podczas gdy woził mnie po mieście tam i z powrotem, za grosze. Saule, przemiła kelnerka ze słonecznym uśmiechem, świetnie reprezentująca jedna z przyjemniejszych kawiarni w Aktau- Costas. Erbol i Zhan, dwóch chirurgów, których poznałam w drodze do Beket-Ata, przesympatyczni i troskliwi kompani w podróży. Co interesujące, mimo że wszystkich ich poznałam w Mangistau, byli oni tam jedynie przejazdem lub tymczasowo… 


Old-ish part of Aktau

New architecture



Around the Aktau city




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz