It was high time. In the end, one cannot count on “awesomness” only when travelling full time (sad, isn’t it?
;/)
For me the whole “all is perfect bubble” burst
in Aktau. I seriously cannot remember when was the last time I was so disappointed with a
city as a travel destination. Well, you would assume automatically, and correctly, that I had had
some expectations. Well, yes. Aktau- the city built on oil industry. Not even
50 years old. Cosmopolitan, breezy, sleek. Full of possibilities and
newly-riches. The Caspian Sea just round the corner. "A black pearl of the steppe" is what people tend to call it. What not to love? Expectations were definitely high…
And then
the reality struck…
(Sorry
guys, who live there/ come from there but…)
Accommodation
Being a seaside town Aktau should be better prepared for various types of
travelers. In the end not everyone, especially backpackers, can afford spending
40$ a night for a so-so hotel. Absolutely NO hostels in the town! Guys, there
are other industries apart from oil! Tourism is your future. Invest in it!
Logistics-
reaching various touristic sites.
While walking around the city I have spotted
billboards announcing an International Tourism Conference that had taken the place in Aktau
just a couple of days before me coming there (24-27.08.14). Well, I DO hope those
in charge have managed to advertise the sites in Mangistau region properly! As it happens, during my tour around KZ, people kept asking me why I was going there…What was there to see?… Nobody really knew what interesting might be there in the West…apart from oil,
chrom, uranium etc :/ Even in the city, and I should point out that there
is no information office in Aktau, whatsoever, I was getting contradictory
info/directions: There is no bus station/There are 4 bus stations/ Marshrutki
to Shetpe are cancelled, only taxi!/ You can get to Shetpe in 3 ways: a bus,
marshrutka or taxi…etc. I am not a fan of taxis and as long as public transport
works, I would use it. Good thing is that, although the bus service in Mangistau is not very well
developed, using a mix of marshrutkas and taxis you can get wherever you want. Providing, you know what to use and where to find it ;)
Traffic
lights
I know that
I am being picky now but…There is absolutely no consideration for pedestrians
in A.! I was crossing the street with the heart upon my sleeve way to many
times. Once there was an old lady "attached" to my elbow as she was afraid to
cross the street by herself. And she was local! There are traffic lights for cars, sure there are.
But pedestrians are to rely on their instincts, I guess, and good fortune to cross the streets safely. Abysmal
experience. And sure, in Almaty sometimes there are no traffic lights either, however you can count on drivers stopping when they see you on the crossing. In
Aktau, the best you gen get from the drivers is a horn blast and angry shake of
their heads.
No street
names-just numbers
Apart from
the main road, The First Presidents Avenue, the street names do not exist in Aktau.
The city is divided into regions and each building has a number. So
to find a place you need to know the numbers of the region, building and flat. Most
of the time I have no problems finding desired destination using a map while knowing
the street name. In Aktau it took me 1,5h to find my way to the hotel…Stubbornly
refusing to take a taxi, I was wandering hopelessly around 3 districts not being able to
locate my destination at all. Asking passers-by did not help either. Resigned, I was actually hailing a taxi
when I saw the hotel across the street…Oh joy…;/
Beaches
As a
regular seaside city, Aktau has an exciting and quite rich variety of seaside
cafes, bars and restaurants. However, when it comes to the beaches, that you have right outside those bars, they are in
the best case neglected, in the worst downright dirty “decorated” with broken
bottles, rubbish bags and dirty nappies. To have a swim people prefer going outside of the town. Wouldn't it be more logical to keep the beach, that you have behind your threshold, neat?
People…
Well… Maybe
I got spoiled by the whole Kazakh hospitality experience so far and
unconsciously I always count on people’s ever-present friendliness and helpful
attitude. Or rather I used to count on that. Until Mangistau… At first I
thought that maybe I was tired after 46h on the train and didn't see things
objectively but since the first minutes in the city I sensed something was
different. When I was asking for help or info (directions/building number/ when
to get off of the bus) all I received were monosyllabic answers…Once, after I asked a question a woman stood up from the bench and walked away without a word. Sweet, isn’t it?
Being in the best cases just reserved or/and unhelpful in some situations
people in Mangistau seemed short of hostile. They don’t offer help, they do not say
more than necessary, if anything at all, and they want to "get rid of you" ASAP. Call
me a spoilt foreigner, however keeping in mind wonderful hospitality and warmth of
people from so many other regions, while staying in Mangistau I couldn’t
shake the impression that I was in a completely different country. Sure thing, it couldn't be my adored
KZ…
Well, I wouldn't be fair not to mention some amazing people too. Fantastic taxi driver, Tolek, that was willing to drive me around the town, waited while I was running some errands, discussed politics and economy and charged me peanuts. Saule, a friendly girl with a sunny smile that provides you with the best service possible in one of the Aktau's more pleasant cafes- Costas. Zhan and Erbol, two surgeons that I have met on my way to Beket-Ata that became great and thoughtful trip companions.
The interesting fact is that, although met in Mangistau, they were there temporary or just passing through...
___________________________________________________________
To był już
najwyższy czas. Przecież ktoś kto podróżuje długodystansowo nie może liczyć
wyłącznie na „wspaniałości” na swojej drodze. Dla mnie bańka „jakie to
wszystko cudne” pękła w Aktau. Już nie pamiętam kiedy byłam tak rozczarowana
miejscem na trasie. Rozczarowanie? Więc były jakieś oczekiwania? Ano były.
Aktau- miasto młode, zbudowane na przemyśle naftowym. Kosmopolityczne,
przestrzenne, nowoczesne. Miasto pełne możliwości i nowobogackich
ludzi biznesu. A za progiem morze kaspijskie. Ludzie nazywają Aktau czarną
perłą stepu. Czego tu nie lubić?
Oczekiwania
były wysokie, rzeczywiście. A życie je zweryfikowało ;)
Zakwaterowanie
Jako miasto nadmorskie, Aktau ze swoją bazą hotelarską powinno być lepiej
przygotowane na przyjęcie różnego typu gości, szczególnie turystów z ogromnymi
plecakami, którym nie w smak jest wydawanie 40$ za noc, w takim sobie hotelu.
Bo że hosteli w Aktau nie ma, już nie wspominam. Ludzie, oprócz przemysłu
naftowego są też inne sposoby na promowanie regionu! Przyszłość leży w
turystyce. Inwestujcie w nią!
Logistyka czyli jak się dostać w miejsca nas interesujące.
Kiedy spacerowałam po mieście, bilbordy obwieszczały, że w Aktau miała
miejsce Międzynarodowa Konferencja Promocji Turystyki i Rekreacji regionu
Mangistau. Mam nadzieję, że ludzie uczestniczący w niej postarali się
dostatecznie zareklamować swój region na arenie światowej. Mogliby zacząć jednak
od promocji krajowej, na dobrą sprawę. Kiedy jechałam do Aktau, ludzie w
pociągu bardzo się temu dziwili, zapytywali co tam jest do oglądania, po co
chcę tam jechać skoro tam nic nie ma poza naftą, chromem i uranem. Będąc już w
mieście, kiedy pytałam o drogę lub wspominałam jakieś miejsce w okolicy,
otrzymywałam sprzeczne info: Nie ma
dworca autobusowego w Aktau/ W Aktau są 4 dworce autobusowe/Nie ma już
marszrutek do Shetpe, tylko taxi!/ Do Shetpe można się dostać na 3 sposoby:
autobusem, marszrutką lub taxi… etc. Osobiście wielką fanką taxi nie jestem
i jeżeli można się dostać gdzieś używając transportu publicznego to go używam.
Względy kulturowo-poznawcze a też bezpieczeństwa ;) Na dobrą sprawę w wiele
miejsc można się dostać marszrutkami lub „gazelami” jednak trzeba się nieźle
napocić dowiadując się skąd takowe odjeżdżają i jakie trasy obejmują.
Przechodzenie przez jezdnie
Wiem, wiem czepiam się już, ale… Jeżeli chodzi o ruch uliczny to dla
przechodniów w Aktau nie ma absolutnie żadnego poważania. A prościej, ma się
ich „gdzieś”. Nie zliczę ile razy przechodziłam ulicę z dużą na ramieniu, bo a
nuż zaraz mnie ktoś rozjedzie. Raz przechodziłam ze staruszką,
MIEJSCOWĄ, uczepioną mojego ramienia, bo sama bała się
wejść na „zebry”. Światła? Tak są, dla samochodów. Przechodnie kierują się
instynktem i liczą na szczęście. I tak, wiem, w Almaty też nie zawsze można liczyć
na światła drogowe, jednak kierowcy są bardziej uprzejmi, zatrzymując się przed
przejściem dla pieszych, nawet na najbardziej ruchliwej ulicy. W Aktau, na co
można liczyć od kierowców to dźwięk klaksona i popukiwanie się w
czoło.
Bezimienne ulice
W Aktau tylko główna ulica ma nazwę: Aleja Pierwszego Prezydenta. (Typowe,
czyż nie? ;)) Reszta miasta jest podzielona numerycznie na rejony, budynki i
pomieszczenia. I tak, jak zazwyczaj nie mam problemu z rozszyfrowywaniem map i
w 98% udaje mi się dotrzeć do celu, to w Aktau błądzenie po 3 rejonach w
poszukiwaniu hotelu zajęło mi 1,5h. Uparcie nie chciałam korzystać z taxi więc
spacer się nieco przedłużył. Bardzo „dogodnie” nie wszystkie budynki mają
tabliczki z numerami, a też nie wiadomo dokładnie gdzie jeden rejon się kończy
a drugi zaczyna… Świetny trening…cierpliwości :/
Plaże…
Jak to bywa w nadmorskich miejscowościach, przybrzeżnych kawiarni, barów i
restauracji jest zazwyczaj bez liku. W Aktau przyplażowe centrum rozrywkowe też
jest dosyć bogate i zróżnicowane. Jednak same plaże pozostawiają już wiele do
życzenia. Te blisko centrum są wąskie i gęsto okraszone różnego rodzaju
odpadkami, z brudnymi pieluchami włącznie. W rezultacie, mimo iż plaża jest pod
nosem większość mieszkańców jeździ poza miasto. Logicznie, czyż nie? Po co dbać
o to, co się ma za progiem.
Mieszkancy Mangistau
Hmm… Kazachska gościnność, przyjacielskość i chęć pomocy mnie rozpuściły.
Nie ma innego wytłumaczenia. W czasie mojej podróży po KZ nie doświadczyłam
niczego innego poza lokalnym szczerym zainteresowaniem, chęcią pomocy i
przyjacielskim nastawieniem. To ich wina, że do tego przywykłam, prawda? A
potem przyjechałam do Mangistau… W pierwszej chwili myślałam, że to tylko mylne
wrażenie, spowodowane zmęczeniem po 46 godzinnej podroży pociągiem. Jednak po
pewnym czasie wiadomo już było, że coś jest nie tak. Kiedy pytałam o drogę/
numer budynku/ przystanek autobusowy otrzymywałam jedynie
monosylabiczne odpowiedzi. Jedna kobieta po moim pytaniu wręcz wstała z ławki i
odeszła bez słowa. Ludzie bardzo mało się uśmiechają a ich srogie miny nie
zachęcają zbytnio do nawiązywania lokalnych znajomości. W niektórych
przypadkach byli „tylko” powściągliwi lub niepomocni, w niektórych sytuacjach zachowywali się wręcz wrogo. Sami nie
zaoferują pomocy, mówią tylko tyle ile potrzeba i chcą się od ciebie „uwolnić”
najszybciej jak to możliwe. Może mówię jak typowo rozpieszczony obcokrajowiec,
jednak mając w pamięci wspaniałą gościnność i ciepło ludzi z innych regionów,
nie mogłam się oprzeć wrażeniu że przebywając w Mangistau, jestem w kompletnie innym kraju, absolutnie nie moim „ulubionym”
Kazakchstanie…
Oczywiście było by nie fair nie wspomnieć też o ludziach których poznałam w
Mangistau, fantastycznych, pomocnych i radosnych, którzy odstawali od ponurego
i srogiego ogółu. Tolek- kierowca. Dyskutowaliśmy o polityce, ekonomi i
Smoleńsku podczas gdy woził mnie po mieście tam i z powrotem, za grosze. Saule,
przemiła kelnerka ze słonecznym uśmiechem, świetnie reprezentująca jedna z
przyjemniejszych kawiarni w Aktau- Costas. Erbol i Zhan, dwóch chirurgów,
których poznałam w drodze do Beket-Ata, przesympatyczni i troskliwi kompani w
podróży. Co interesujące, mimo że wszystkich ich poznałam w Mangistau, byli oni
tam jedynie przejazdem lub tymczasowo…
|
Old-ish part of Aktau |
|
New architecture |
|
Around the Aktau city |